Kaizen w biznesie. Desing Thinking – Kaizen kreatywnych rozwiązań. (cz. 1)

Kaizen w biznesie. Kaizen a Desing Thinking? Podbne czy obce?

Ten artykuł był przygotowany pod książkę. Niestety tam się nie załapał. Tam będzie jeszcze o 5S i o LeanStartup. Postanowiłem go jednak wykorzystać tutaj. Myślę, że Design Thinkig to bardzo ciekawy temat.

Kaizen jako filozofia rozwoju osobisteto to tylko część góry. Kaizen głównie działa w firmach.  Większość z nich kojarzone jest z Lean Managment, S5 czy TQM (zarządzanie przez jakość). Tam Kaizen związane jest z maksymalnym wykorzystywaniem procesów w firmach produkcyjnych i wyeliminowaniu ewentualnych strat.  Byłem niedawno na interesującym warsztacie inspirującym do korzystania z Design Thinking. To coraz popularniejsza metoda polegająca na kreatywnym i empatycznym  projektowaniu nowych rozwiązań i projektów. Słuchając, jak wygląda oraz jaka jest struktura procesów Design Thinking z miłym zaskoczeniem zobaczyłem, że to znowu „kopiuj – wklej” zasady Kaizen. Są tylko trochę inaczej obudowane. Nie wiem jakimi drogami twórcy dochodzili do opracowania tej metody, być może zupełnie innymi, ba.. może nawet nie słyszeli o Kaizen!  Jednak zupełnie intuicyjnie doszli do bardzo podobnych wniosków. Od razu przyznam, że to moja opinia. W Internecie nie znalazłem powiązań, więc może jestem ich odkrywcą. 😉  Rozmawiałem na temat tej metody z p. Bartłomiejem Serafińskim – założycielem firmy TouchIdeas  (jednej z największych firm, która tą metodę implementuje na naszym rynku) i nie za bardzo się zgadzał z moją tezą. Dla niego Kaizen to raczej szukanie ulepszeń rzeczy, które już są. Fakt, tak działa Lean Managment, S5 i TQM. Design Thinking służy projektowaniu rzeczy, których jeszcze nie ma. Przyjrzyjmy się jednak podobieństwom z podstawowymi zasadami KAIZEN. Może jednak są zbieżne? Sprawdźmy. Kaizen to filozofia nie metoda. Sprawdźmy ile z Kaizen jest w Design Thinking.

Przypomnijmy zasady KAIZEN:

  1. Problemy stwarzają możliwości,
  2. Pytaj 5 razy „Dlaczego”?,
  3. Bierz pomysły od wszystkich,
  4. Myśl nad rozwiązaniami możliwymi do wdrożenia,
  5. Odrzucaj ustalony stan rzeczy,
  6. Wymówki, że czegoś nie da się zrobić, są zbędne,
  7. Wybieraj proste rozwiązania, nie czekając na te idealne,
  8. Użyj sprytu zamiast pieniędzy,
  9. Pomyłki koryguj na bieżąco,
  10. Ulepszenie nie ma końca.

A teraz zasady Design Thinking:

  1. Empatyzacja,
  2. Definiowanie problemu z perspektywy ludzi,
  3. Generowanie pomysłów,
  4. Budowanie prototypów,
  5. Testowanie i doskonalenie rozwiązań.

Zaraz będę udowadniał swoją tezę ale najpierw jeszcze opowiem trochę o Design Thinking.

Zacznijmy od tego Co to jest Design Thinking?

Design Thinking to metoda tworzenia nowych produktów i usług. Siła metody tkwi w  tym, że efektem jej działania są dokładnie takie rozwiązania, jakich klienci potrzebują (nawet jeśli jeszcze o tym nie wiedzą).

Podstawowe założenia Design Thinking to:

koncentracja na użytkowniku.  Zrozumieniu uświadomionych i nieuświadomionych potrzeb użytkownika końcowego,

rozwiązywanie problemów przez interdyscyplinarny zespół. Zespół interdyscyplinarny jest jednym z kluczowych elementów tego procesu. Jego członkowie dobierani są z różnych środowisk. Muszą to być osoby o odmiennych doświadczeniach, umiejętnościach i wiedzy. Takie rozwiązanie daje grupie największą moc. Różnorodność i odmienne perspektywy widzenia problemu, tworzą olbrzymią przestrzeń do tworzenia produktów, które w ostateczności są nie tyko innowacyjne ale i bardziej praktyczne,

eksperymentowanie. Pomysły tworzone, przez mieszany zespół wprowadzane są do etapu konstrukcyjnego.  Budowane są różnorodne prototypy niedoskonałych usług i produktów, które w krótkim czasie sprawdzane są w naturalnych warunkach. To nie zespół w ostateczności decyduje czy stworzony produkt jest dobry. Ostateczną ocenę daje realne środowisko, do którego jest dedykowany.

Efektem takich założeń na końcowym etapie dostajemy produkty i usługi, które:

– są rzeczywiście pożądane przez końcowych odbiorców,

nie są technologicznie zbyt zawansowane i skomplikowane to wytworzenia

– ich produkcja jest ekonomicznie uzasadniona.

Zanim pojawił się Design Thinking firmy przychodziły do biur projektowych po określone pomysły. Zdarzały się sytuacje, w których projektanci mieli super pomysły ale nie wdrażali ich. Wydawały im się tak abstrakcyjne i innowacyjne, że sami mieli bariery czy klient je przyjmie. W innych przypadkach projektanci tworzyli produkty, tak mało innowacyjne, że nikt nie był nimi zainteresowany.  Klient prosił o projekt to go dostawał. Dostawał to o co prosił. Ścieżka była prosta. Producent – Projektant -Producent.  Taka ścieżka powodowała mały kłopot.  Niby szczegół, ale bardzo istotny. Oddzieleni od świata projektanci tworzący produkty na „bezludnej wyspie”, tworzyli produkty tylko dla mieszkańców „bezludnej wyspy”. Na rynku pojawiały się towary, którymi Klienci zupełnie nie byli zainteresowani. W biznesie nie jest to powód do chwały. Kto chciałby inwestować w produkty, które będą zalegać na półkach w hurtowniach.

W Design Thinkig jest inaczej. Po pierwsze: buduj to czego ludzie oczekują i będzie im pomagało w życiu. I żeby to osiągnąć korzystaj ze wszystkich zasobów. Przecież tak mówi Kaizen:  „Bierz pomysły od wszystkich„. Tak jest i w Design Thinking. Jak wcześniej wspominałem, przy projektowaniu buduje się tzw. zespoły interdyscyplinarne – mieszane zespoły złożone z ekspertów różnych gałęzi: inżynierów, technologów, specjalistów od marketingu, socjologów, projektantów, fachowców oraz bezpośrednich użytkowników produktów lub usług. Taki zespół już założenie musi uwzględniać   jak najszerszą perspektywę tworzenia produktu. Przy okazji ukierunkowany jest na praktyczną wartość jaką produkt czy usługa rzeczywiście da użytkownikowi końcowemu. Ścierające się różnorodne koncepcje budują naprawdę mają tu wartość.

Empatyczne projektowanie brzmi intrygująco prawda? Już daję przykład. Jeden z twórców Design Thinking – David M Kelley opowiedział tę historię podczas swojego wystąpienia na TED.

David M Kelly

Doug Dietz

Doug Dietz był  inżynierem.  Projektował sprzęt medyczny do obrazowania ciała. Pewnego razu zobaczył małą, zapłakaną i przerażoną dziewczynkę stojącą z rodzicami przed gabinetem do rezonansu magnetycznego. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy się dowiedział, że aż 80% dzieci w tym szpitalu musiało przed badaniem brać środki uspokajające.  Wcześniej był dumny ze swoich maszyn, które ratowały życie. Teraz poczuł się nieswojo. Nie tak wyobrażał sobie efekty swojej pracy. Gdy zobaczył, jak olbrzymi stres dotyka dzieci przez skorzystaniem z jego urządzeń postanowił coś z tym zrobić. Zaczął zastanawiać się, jak zmienić sytuację.

Wtedy dowiedział się o Design Thinking –  metodzie projektowania urządzeń wykorzystującą empatię  i wykorzystującą tworzenie prototypów.  Doug wiedział, że nie będzie w stanie zapewnić znacznych środków finansowych na przeprojektowanie maszyny do rezonansu magnetycznego od podstaw. Nie zahamowało to jego dalszych działań. (Problemy stwarzają możliwości.;))  On i jego zespół interdyscyplinarny ciężko pracowali, żeby mimo przeszkód znaleźć rozwiązanie. Udało się. Wpadli na genialny pomysł, żeby wykorzystać maszynę MRI jako część bajkowej przygody z pacjentem – dzieckiem z roli głównej. W jednym z prototypów zimny, kanciasty i odpychający gabinet zabiegowy przekształcili w kolorowy statek piracki. Pomalowali ściany, podłogę i sufit, obkleili maszynę i otoczenie kolorowymi naklejkami oraz stworzyli scenariusz do bajkowej historii z małym pacjentem. Otwór komory przeistoczyli w środek koła kapitana. Dzięki temu samo miejsce skanowania stało się  dużo mniej klaustrofobicznie. Wizyta w skanerze magnetycznym zamieniała się z traumatycznego przeżycia w super przygodę.  Cały scenariusz przygody znał personel. Dzieci i rodzice dzień przed wizytą w szpitalu dostawali jego część. Wchodząc do gabinetu dziecko słyszało już odgłosy fal i krzyki piratów.  Personel wprowadzał ich w dalszą część historii do odkrycia skarbu piratów. Na koniec prosili, żeby dzieci się schowały w środku koła i poleżały tam nieruchomo. Tylko nieruchome dzieci były bowiem niewidzialne dla piratów. [1]

W innym prototypie, zamiast statek piracki zastąpiono scenariuszem podróży w statku kosmicznym.  W kolejnym podróży po rafie koralowej.

Wraz z wprowadzaniem nowych prototypów i wzorów liczba pacjentów wymagających drastycznych interwencji personelu medycznego gwałtownie spadła . Teraz zamiast 80%, już tylko 10 % dzieci brało środki uspokajające przed zabiegiem. Wygrali wszyscy. Szpitale, mali pacjenci,  ich rodzice i dumni pomysłodawcy. Ci ostatni, za swoje największe osiągnięcie nie uznali powyższych statystyk.  Najwyższą nagrodą była sytuacja, w której mała dziewczynka po zabiegu podeszła do mamy i poprosiła: „Mamo, czy możemy tutaj wrócić jutro?” 😉

Jak Ci się podoba ten przykład?

[1] https://challenges.openideo.com/challenge/creative-confidence/inspiration/the-story-of-doug-dietz-creative-confidence-in-the-mri-suite

Więcej o DT w polskiej odmianie w  kolejnym artykule jutro.