
Jak zachęcać innych do zmian?
„Whale Done” – Jak zachęcać innych do zmian?
Pamiętasz jak się kiedyś bawiłeś w przedszkolu w „ganianego”? Jak to było jak goniłeś za kolejnym uciekającym, żeby go klepnąć ręką w plecy i uciec? Pamiętasz to uczucie?
Pamiętasz jak byłeś myśliwym, który szuka sposobu jak przechytrzyć drugą osobę i jak najszybciej ją złapać? Z satysfakcją obmyślałeś szybką strategię co zrobić, żeby inna osoba wpadła w Twoje sidła. Pamiętasz radość jak udało Ci się kogoś dotknąć ręką? Małe dzieci uwielbiają się bawić w tą zabawę. Nie znam dziecka, któremu gonienie za kimś nie sprawiało rewelacyjnej satysfakcji i uśmiechu na twarzy. Prawie każdy maluch uwielbia tą zabawę.
Dziś też chciałbym Wam zaproponować podobną zabawę. Zabawę w „ganianego”. W myśliwego dobrych zachowań.
Tą metodę poznałem kilka lat temu, czytając książkę Kena Blancharda „Whale Done” (w Polsce też jest pod anglojęzycznym tytułem). Bardzo mi się sprawdza.
Chciałbyś, żeby zachęcić kogoś, do tego, żeby chętniej robił to co chcemy?
Nie jesteś w tym sam. Byli już tacy przed Tobą.;) Co więcej znaleźli na to całkiem skuteczną metodę.
Zazwyczaj chcemy zmienić innych pouczając ich co mają zrobić. Niestety jest to jedna z najgorszych metod. Nikt nie lubi czuć się gorszy od tego kto nas poucza. Pouczanie i karanie zdecydowanie częściej zachęca od odwetu i działań odwrotnych. „Niech cwaniak sobie gada, ja mu i tak pokażę że jego metoda nie działa”
Pewien menadżer dużej amerykańskiej firmy zastanawiał się jak lepiej zachęcać pracowników do ich pracy. Kiedyś pojechał na pokaz orek i zauważył, że praca ich trenerów wcale nie różni się od pracy z ludźmi. Różnica tkwi tylko w gabarytach. Orki są ….ciut większe od ludzi (dorosła orka waży ok. 5 ton). Nauka orek to niebezpieczna praca. Gdyba taki olbrzymi ssak machnął w gniewie swoim ogonem w trenera to od siły jego uderzenia mógłby on zginąć na miejscu.
Żeby takie zwierzę przekonać do działania trenerzy znaleźli prostą ale bardzo praktyczną metodę. Polega on na tym, żeby cały trening tych olbrzymów koncentrował się wyłącznie na tym co jest …DOBRE. Cała praca z nimi polega na wyszukiwaniu tego co zrobiły poprawnie i za co można je nagrodzić. Żaden z trenerów nie skupia się na tym co jest złe. Każdy trening polega na poszukiwaniu możliwości do pochwał. Jak ognia unikają kar. Nauka to zawsze musi być frajdą i zabawą. Każda lekcja to wesoła zabawa, podczas której orki uczą się nowych umiejętności, bez wysiłku. To jedyna metoda treningu. Każda inna może doprowadzić do frustracji zwierzęcia i w najgorszym przypadku katastrofy (śmierci lub poważnych obrażeń trenera). Złość do niebezpieczeństwo. Trenerzy ignorują więc wszystkie zachowania które są niepożądane.
Gdy jednak to czasami nastąpi, to zamiast karcenia przekierowują od razu uwagę na to co orki robią dobrze.
Złota zasada brzmi:
„Jeśli nie chcesz zachęcać do złego zachowania, nie poświęcaj mu zbyt wiele czasu i uwagi.
Za wszelką cenę staraj się skierować energię na pozytywne działania.”
U ludzi ta metoda działa tak samo!
Każdy z nas uwielbia być zauważany. Dziecko, partner, mąż, tata, mama. Niestety łatwiej nam jest zauważać to co jest złe. Idziemy na skróty. Nie czujemy potrzeby, zauważania tego co jest dobre i codzienne. Nie dziękujemy za przyniesienie kawy, za zrobienie prania, za wyprasowanie spodni, za to że ktoś pomyślał wcześniej i kupił masło do lodówki. Za to na pewno zwrócimy uwagę komuś, kto zostawił nieumyty kubek na stole.
Zauważając tylko złe rzeczy paradoksalnie pokazujemy, że ta osoba znowu jest dla nas ważna. Super to widać na dzieciakach. Gdy poświęcamy im za mało czasu, nie rozmawiamy z nimi lub ich nie widzimy zaczynają kombinować co zrobić, żeby ponownie skupić na nich swoją uwagę. Co wtedy robią? Psocą. Robią wszystko, żeby pozyskać naszą uwagę. Za wszelką cenę, chcą, żeby zabiegany rodzic zwrócił na nie uwagę. Jak najprościej? Tak jak działał najprostszy skuteczny schemat. Będę niegrzeczny, chory, potrzebujący opieki to wtedy rodzic poświęci mi czas. Dzieciak, zazwyczaj szuka zauważenia. Sprawdza kiedy to znajdzie. Nie uda mu się tym, że zrobił coś fajnego to szuka kolejnych metod, krzyku, niechlujstwa, bałaganiarstwa. On ma laser w oczach. Doskonale wie w którym momencie może zrobić coś co zaboli dorosłego. Gdy zauważamy pozytywne działania, dziecko widzi, że to jest bardziej opłacalne. Cieszy się, że może pokazać swoją lepszą część.
Podobnie jest w związkach. Też szukamy zauważenia. Jeżeli dostajemy go za mało to zaczyna nam mniej zależeć. Mniej się starać. Mniej walczyć o to, żeby związek był udany. Zaczynamy działać tak, żeby partner zaczął nas zauważać. Jeżeli nie za dobre uczynki to za złe. Najgorsza jest obojętność.
Podam przykład jak tą metodę stosować:
Mąż zostawał długo w pracy. Żona codziennie się denerwowała, że przychodzi późno i nie zajmuje się domem ani rodziną. Każdego dnia ich przywitania wyglądały podobnie.
– „Znowu się spóźniłeś”, „Czemu tak późno dziś przychodzisz”, „Nie możesz wcześniej wracać do domu”?
Każdy wieczorny powrót z pracy to było klasycznym MAM CIĘ. Zamiast miłego powitania tradycją stały się zgorzkniałe wymówki. Nikomu nie było przyjemnie. Ani żonie, ani mężowi. Oboje po czymś takim byli na okrągło rozdrażnieni.
Co więc można zrobić w takiej sytuacji?
Warto więc zacząć od działania pozytywnego:
– „Cieszę się, że przychodzisz wcześniej niż zazwyczaj”.
– „Doceniam, że tak długo pracujesz dla nas (rodziny) ale bardzo było mi miło jak wczoraj wróciłeś wcześniej”.
– „Super, że jak wracasz zmęczony to jeszcze mi pomagasz”.
– „Pamiętam jak przyszedłeś wcześniej to mieliśmy jeszcze czas dla siebie”.
Okazuje się, że ta metoda naprawdę działa.
Sam stosuję ją u siebie. Staram się zauważyć to co robią dobrego moje dzieciaki i moja partnerka. Niestety nie jest to metoda szybka. Na zmiany często trzeba poczekać. Gdy nie jesteśmy przyzwyczajeni do komplementów jesteśmy do nich nieufni. Boimy się, że to coś nowego i podchodzimy do takich zmian z oporem. Moja partnerka też nie lubiła kiedyś komplementów. Nadal jest jeszcze jest ostrożna. Bała się, że ktoś komplementem próbuje coś od nie uzyskać. Dziś już czasami nawet sama czeka, aż powiem jej coś miłego. A ja chętnie to robię, bo wiem że to duża wartość dla naszego związku.
Sprawdź czy to działa? To też filozofia kaizen. Rób małe rzeczy często i konsekwentnie. Co Ci szkodzi? Zabaw się w „ganianiego.” Pamiętasz jakie to było przyjemne złapanie kogoś? To łap teraz ludzi na pozytywach. Baw się w berka! 😉 Szukaj i znajduj! Baw w „Whale Done”!
Gorąco do tego zachęcam.
O tej metodzie będę też mówił 17 stycznia 2020 w Warszawie w Domu Literatury podczas warsztatu „Jak słuchać i rozumieć siebie nawzajem?„.