„Marginal gains” – kaizen na dwóch kółkach. Brytyjski sukces z polskimi pierwiastkami.
Michał Kwiatkowski to nasz jedyny mistrz świata w kolarstwie zawodowym. Po fantastycznej i pasjonującej ucieczce z peletonu w 2014 roku, jako pierwszy Polak zdobył tęczową koszulkę mistrza świata. Został najlepszym z najlepszych, mistrzem świata wśród kolarzy zawodowych. Marzenie każdego chłopaka na rowerze. Ten niewiarygodny sukces Michała, jego niesamowita determinacja i umiejętności spowodowały podpisanie kontraktu z ekipą Team Sky. Jest jej zawodnikiem od 2015 roku.
Ktoś ją tu zna? Jeżeli nie, to naprawdę warto poznać. To ekipa, która w kolarstwie zawodowym uznawana jest za drużynę z innej planety. Ta zawodowa grupa kolarska uznawana jest za drużynę nie XXI a już XXII. Nie ma kolarza zawodowego, który obecnie nie chciałby podpisać kontraktu z nimi. Tłumacząc na nomenklaturę piłkarską to taki Real Madryt lub Barcelona. Tyle, że jeszcze lepszy. Co niesamowitego jest w tej grupie? Otóż, w ciągu kilku ostatnich lat, jej zawodnicy aż 5 razy wygrywali najbardziej prestiżowy wyścig na świecie Tour do France. Pewnie się zdziwisz ale sukces tej grupy został zbudowany właśnie w oparciu o zasady kaizen.
Tyle wstępu. Przejdźmy jednak do „mięsa”. Tzn. do „kaizenowego mięsa”. Co ma kaizen do kolarstwa?
Szefem tej grupy jest sir David Brailsford. Właśnie go poznałem (internetowo, nie osobiście;)). To On jest głową i sercem całej drużyny. To On jest też magnesem dla sponsorów. Wcale nie najlepsi zawodnicy, nie mistrzowie świata ani zwycięzcy najtrudniejszych kolarskich klasyków. Magnesem przyciągającym sponsorów z milionami funtów jest właśnie Dave. Ciekawe? Dla mnie bardzo. Zacząłem od naszego Michała, żeby Cię zaintrygować. To jednak Dave Brailsford będzie głównym bohaterem tego artykułu.
Zanim postawiono przed nim zadanie stworzenia najbardziej kosmicznej drużyny wszechczasów, już wcześniej zdobył sławę i zaufanie specjalistów na całym świecie kolarskim.
Zacznijmy może od początku.
David, choć był niesamowicie ambitny to jednak był bardzo przeciętnym kolarzem. Próbował swoich sił w różnych francuskich wyścigach, ale żadnych spektakularnych wyników nigdy nie osiągnął. Do Wielkiej Brytanii wrócił więc, nie jako znany kolarz ale jako zwykły student. Ukończył studia MBA w Sheffield business school. Tam dowiedział się o optymalizacji i poznał metody minimalnych kroków, głoszonych przez kaizen i lean. Spodobało mu się tak bardzo, że optymalizacja stała się jego pasją. Po studiach wrócił do kolarstwa – w 1998 roku został konsultantem Brytyjskiej reprezentacji kolarzy torowych, a w 2002 roku został jej dyrektorem.
Dave zauważył, iż rozwój zawodników to nie tylko lepsze treningi. Osiąganie sukcesów to dużo bardziej skomplikowany proces niż się wcześniej wydawało. Zaczął szukać ulepszeń w każdym działaniu, które mogłoby wpłynąć na poprawę wyników sportowców. Swoją metodę nazwał techniką agregacji zysków marginalnych. Pracując z kolarzami torowymi udowodnił, że nie tylko rewolucyjne zmiany dają spektakularne efekty. Pokazał, że udoskonalenie jakiegoś elementu o 1% ma naprawdę olbrzymie znaczenie i może doprowadzać do niewiarygodnych wyników. Przez lata o Brytyjskich kolarzach można było przeczytać tylko w bardzo mocno sprofilowanych, specjalistycznych gazetach dla mocno zakręconych fanów. Nic dziwnego, największe sukcesy na olimpiadzie odnieśli w 1908 roku. Później medialnych sukcesów raczej nikt nie odnosił. Dla Brytyjczyków kolarstwo było podobnym sportem jak dla nas, gra w „polo”. Konie i pola niby mamy. Ponoć są nawet gdzieś drużyny, ale nikt nimi tak naprawdę się nie interesuje.
I tak byłoby pewnie nadal gdyby nie Dave. Od czasu, gdy zaczął współpracować z drużyną Brytyjskich kolarzy torowych wszystko uległo zmianie. Jak za dotknięciem magicznej różdżki, brytyjskie kolarstwo nagle zaczęło odnosić same sukcesy.
Pierwsze przyszły już na Olimpiadzie w Atenach w 2004 roku. Po raz pierwszy w historii kolarze przywieźli z niej aż 4 medale, w tym dwa złote. Nie był to jednak wypadek przy pracy. Był to początek kolejnych sukcesów. Olimpiada w Pekinie w 2008 roku wzbogaciła ich aż o 14 medali! U siebie, na olimpiadzie w Londynie w 2012 roku dodali kolejnych 12 medali. W 2016 roku na Olimpiadzie w Rio wynik znów wyrównali. To już na pewno nie był przypadek. Te wszystkie medale były efektem olbrzymiej pracy w doskonaleniu …….o 1 % zysku! 1 %!!!!
Oczywiście, że talent i determinacja to bardzo ważne elementy. Ważna jest jednak umiejętność powtarzania sukcesów. My mamy tylko jedną Justynę Kowalczyk. Jej osiągnięcia są imponujące. Nam jednak nie udało się wyszkolić żadnej zawodniczki, która choć trochę zbliżyła by się do jej poziomu. Wyspiarze swoje sukcesy potrafili odtworzyć z dokładnością hiper-precyzyjnej japońskiej maszyny cyfrowej. Trzy Olimpiady z rzędu, a oni na każdej z nich zdobywają 70% wszystkich medali w kolarstwie torowym. Okazuje się, że udało im się wypracować taki system, który działa niesamowicie powtarzalnie. Więcej! Ten system udaje się nawet sklonować na kolarstwo szosowe. Tu Brytyjczycy również nie odnosili sukcesów. Dave Brailsford sprawił, że i w tej dziedzinie wszystko się zmieniło. Od czasu, gdy został dyrektorem grupy zawodowej Team Sky jego podopieczni aż 5 krotnie (1 Bradley Wiggins i aż 4 -krotnie Chriss Froome) wygrali największy i najbardziej prestiżowy wyścig kolarski Tour de France.
Co jest takiego niesamowitego w działaniach stworzonych przez Brailsforda? On sam twierdzi, że nic! Jego metoda polega ma zauważaniu drobiazgów i szukanie możliwości ich minimalnej poprawy. Minimalnej poprawy. Nawet o 1 %, a może nawet mniej. Metoda ciągłych ulepszeń (ang. continuous improvement) znana była już dużo wcześniej. Kaizen czy Lean stosowały ją od dawna. Nawet szachy korzystają z takich rozwiązań. Dave ciągły rozwój wprowadził jednak na Olimpijskie salony.
Swoje podejście do poprawy umiejętności oparł na 3 filarach.
Pierwszym były cele strategiczne. Za każdym razem Dave stawiał sobie i swoim podopiecznym bardzo wysokie wymagania. W pierwszym przypadku było to wygranie Olimpiady, w drugim wygranie Tour de France.
Drugim filarem była psychika zawodników, która musiała być połączona z wydolnością ich organizmów. Do swoich drużyn wyszukiwał zawodników, którzy już w genach mieli olbrzymią wolę walki i determinację do sukcesów. Każdy w drużynie napędzał drugiego kolegę do sukcesów. Burze mózgów do dziś są jednym z głównych elementów integracji zespołu wokół celu. Dzięki temu każdy kolarz czuł się też ważną częścią zespołu. Wie, że jego pomysły i zaangażowanie osobiście mogą wpłynąć na wyniki grupy. Kaizen mówi „bierz pomysły od wszystkich” 😉 Dave też z tego korzysta.
Trzecim filarem sukcesu stała się technika ciągłych ulepszeń. Cel ostateczny, czyli zwycięstwo zostało pokrojone na setki drobnych elementów. Teraz, każdy z elementów należało tylko poprawić o 1%. 1% to niby nic. Popatrzmy jednak na proste dodawanie. Gdy 4 elementy poprawimy o 1,2,3 i 4% to ich poprawy same w sobie są mało znaczące. Gdy jednak je zsumujemy, okaże się, że przewaga nad innym kolarzem w decydującym momencie to aż 10%! Tak właśnie działa agregacja minimalnych zysków. A co będzie, gdy poprawimy 100 elementów o 1%? Im więcej elementów poprawimy o 1%, tym mamy większe szanse na bycie lepszym od przeciwnika. Wraz z zawodnikami stał się ciągłym eksperymentatorem. Wprowadził kaizenową zasadę PDCA (Plan-Do-Check-Act) . Nie obawiaj się błędu. Sprawdzaj czy coś może działać lepiej. Jeżeli coś nie wyjdzie to jest to tylko element drogi do sukcesu. Błędy były. Nie zawsze wszystkie usprawnienia były wprowadzane na stałe. Brailsford uznawał je jednak za oczywisty element procesu. Jego metoda nie działa szybko. Jednak synergia zysków, które są końcowym efektem minimalnych zmian, okazuje się być niewiarygodnie skuteczna.
42 medale Olimpijskie, z czego prawie połowa to złote, ponad 100 medali mistrzostw świata w kolarstwie torowym i 5 zwycięstw w Tour de France podpowiada mi, że metoda agregacji marginalnych zysków działa i jest niesamowicie skuteczna.
Zastanawiałeś się kiedyś, jakie elementy może poprawić kolarz?
Oto kilka przykładów:
- Bardziej opływowy kask.
- Usunięcie wszelkich zbędnych reflektorów albo odblasków.
- Zamienienie metalowego koszyczka z butelką na karbonowy (bo lżejszy).
- Zmniejszenie brzucha piwnego, który zwiększa opór powietrza.
- Zmiana ogumienia na cieńsze.
- Ograniczenie ilości ciastek energetycznych do minimum. Kolarz ma dostawać tyle ile potrzebuje, ale ani jednego więcej. Każdy dodatkowy oznacza dodatkowy ciężar do dźwigania.
- Wybieranie kurtki przeciwdeszczowej bez kaptura. Kaptur może zwiększać opór powietrza.
- Wyprofilowanie siodełka w taki sposób, by również nie hamowało kolarza przy szybkiej jeździe.
Sporo? To na pewno tylko czubek góry lodowej. Opiszę kilka innych elementów:
- Wszystkie elementy roweru i kolarza poprawiono w tunelach aerodynamicznych.
- Dave kazał monitorować każdy element, który mógł przynieść minimalną poprawę. Nawet rowery przechowywano w taki sposób, by przeciwdziałać gromadzeniu się kurzu. Każdy rower stawiany był na białej posadzce. Dzięki temu szybciej zauważano kurz czy brud, który mógłby spowolnić pracę roweru podczas wyścigu.
- Dla potrzeb kolarstwa torowego opracowano model określający siłę nacisku na pedały w pozycji startowej.
- Zatrudniono lekarza, który pokazywał, jakimi środkami i jak najefektywniej myć ręce, by zapobiegać jakimkolwiek infekcjom. Aby ich uniknąć, kolarze podczas Olimpiady mieli zakaz podawania rąk! (kilka dni temu słyszałem, że podobny zakaz otrzymali również nasi skoczkowie na Olimpiadzie w Pjongczang).
- Żeby uniknąć przypadkowych problemów żołądkowych, kolarze mieli własnego kucharza, który dzień w dzień w specjalnym samochodzie przygotowuje kolarzom najbardziej energetyczne i najzdrowsze potrawy.
- Podczas Tour de France, kolarze codziennie śpią w innym hotelu i w innym łóżku. Nie zawsze te łóżka są równie wygodne. Dave wprowadził zwyczaj przewożenia materaców kolarzy z hotelu do hotelu. Każdy kolarz ma swoją poduszkę i swój materac, który pozwala mu codziennie na najbardziej efektywny sen. Odpoczynek to też element wyścigu.
- Na czynniki pierwsze rozłożono nawet masaż. Sprawdzano każdy żel i wybrano ten, który najszybciej regeneruje organizm kolarza.
- Acha…jeszcze jedno (to już będzie koniec przykładów w tym artykule). Podobnie jak pływacy, żeby szybciej pływać, tak żeby zyskać ułamki sekund kolarze zaczęli również… golić nogi.
Jak widać ilość szczegółów branych pod uwagę jest niesamowita. Te, które znalazłem to na pewno ułamek tego co przez lata poprawiał Brailsford ze swoimi kolarzami. W metodzie marginalnych zysków nie ma przypadków. Niezmiernie ważnym elementem pracy jest też otwartość na błędy.
Z założenia czas na sukces jest dość odległy.
Testy wymagają porażek. Nie ma ulepszeń bez błędów. Otwartość i patrzenie na nie jako element wielkiego celu znacznie poprawiają poczucie efektywnej pracy. Małych zysków ani małych strat nigdy nie widać od razu. Widać je po czasie. Często długim. Okazuje się, że warto. Żaden menedżer kolarski w ostatnich latach nie odniósł tak spektakularnych wyników jak Brailsford. Setki trenerów na co dzień ulepsza swoje metody. Każdy chce osiągnąć sukces. Jak widać, najlepsze wyniki przyniosła praca oparta o kaizen. Bierz pomysły od wszystkich, ulepszaj nawet najdrobniejsze szczegóły, szukaj ulepszeń nawet tam gdzie na początku wydaje się to mało sensowne, ulepszaj! nawet o 1% ale ulepszaj. 1% to naprawdę wynik, który jest warty wysiłku.
Warto się zmieniać! Nawet o 1%.
PS. W grupie Team Sky w tym sezonie (2018) będzie jeździło jeszcze dwóch Polaków: Michał Gołaś i Łukasz Wiśniowski. Można powiedzieć, że mamy już 3 polskie pierwiastki w najbardziej kaizenowej drużynie świata. Za wszystkich trzymajmy mocno kciuki. Niech kaizen da im wielką moc na każdych zawodach!
Kaizen – Małe kroki WIELKIE ZMIANY.